sobota, 15 grudnia 2012

3.
"Prawdziwie dowcipni mogą byc ludzie, którzy nie wahają się kpic z samych siebie." ~ Andrzej Majewski


  Wczoraj wróciłam do domu późno po północy. Odprowadziliśmy wspólnie Cassie do mieszkania, a chłopaki stwierdzili, że równierz mnie odprowadzą bo nie chcą żeby stała mi się krzywda bo przecież musze jeszcze nagrac dwie piosenki, teledysk i program o którym jak narazie nie miałam ochoty myślec. Gdy wróciłam do domu babcia zaczeła wszystko wyolbrzymiac. Jej zdaniem za długo spędzam czasu z tą piątką chłopaków, moje zdjęcia już pojawiły się w sieci. Starałam się jej wszystko wyjaśnic, jak widac nie poszło mi to zbyt dobrze ponieważ byłam strasznie zmęczona, a kolejny dzień wcale nie zapowiadał się lepiej. Spotkanie ze stylistką chłopaków, wspólne zakupy, studio nagraniowe i nauka którą stawiałam zawsze na pierwszym stopniu. Jak widac, teraz musiała wylądowac na drugim. 
Budzik zadzwonił punktualnie o ósmej trzydzieści.
-Jeszcze chwileczkę. - mruknełam naciągając na siebie kołdrę
  Ta "chwileczka" nie była mi dana. Do pokoju wparował dziadek mówiąc, że za dwadzieścia minut śniadanie. Jęknełam nieznacznie. Już chciałam zamknąc nawet oczy, jednak ojciec mojego ojca pociągnął mnie za nogi tym samym powodując u mnie rozgniewanie. Rzuciłam kołdrę na drugi bok i wrzasnełam:
-Dobra, już.
   Usłyszałam jeszcze stłumiony śmiech mojego dziadka. Już chciałam w niego rzucic poduszką, ale dokładnie w tym momencie zamknął za sobą drzwi. Przeklnełam cicho pod nosem, bo czułam się fatalnie nie wyspana. Nałożyłam na swoje stopy kapcie z motywem myszki i podeszłam do laptopa którego uruchomiłam. Podczas gdy komputer się włączał postanowiłam przejżec szafę. Postawiłam na zwykłe szare spodnie i kremowy sweter. Podeszłam do urządzenia po czym od razu weszłam na twittera. Przybyło mi obserwowanych, aż o tysiąc więcej niż wczoraj. Co prawda wcale mnie to nie zdziwiło. Połowa z tych dziewczyn wcale mnie nie znała, nie widziała na oczy. Obserwują mnie tylko dlatego, że współpracuje z One Direction. Dodałam post na twittera, że dzisiejszy dzień będzie jednym z moim najlepszych a zarazem najgorszym. Ostrzegłam chłopaków, że przez wczorajszy dzień nie jestem wyspana i zieje ogniem. Byłam zdenerwowana z nieznanego mi powodu.
   Ubrania zabrałam ze sobą do łazienki gdzie wziełam szybki prysznic. Jedno pasmo włosów spletłam w warkocza i owinełam sobie nim głowę. Podkreśliłam jeszcze lekko rzęsy i nałożyłam na usta błyszczyk. Gdy stwierdziłam, że wyglądam w miarę normalnie zeszłam do kuchni gdzie czekały mnie naleśniki z sosem czekoladowym. 

   Z Lou umówiłam się na dziesiątą przed głównym wejściem. Dochodziła dziesiąta trzydzieści, a jej wciąż nie było. Zastanawiałam się, czy to ja nie pomyliłam godzin. Po zastanowieniu się stwierdziłam, że to nie jednak to. Usiadłam na ławeczce przed wejściem i pomyślałam, że poczekam jeszcze kilka minut. Jeśli nie pojawi się to ją poprostu oleje i pójde do szkoły. Przez ten głupi casting zawaliłam kilka naprawdę ważnych lekcji. Oh, już nawet nie wspomne o testach które będe musiała nadrabiac w szkółce letniej. 
-Przepraszam cię za spóźnienie! - podniosłam głowę i już chciałam zmrozic Lou morderczym spojrzeniem, jednak odwróciła moją uwagę słodka dziewczynka na rączkach kobiety. -Lux bywa upartą dziewczynką.
-Lux? - spytałam podnosząc się z ławki
   Lou uśmiechneła się od ucha do ucha rozglądając się na około. 
   Wtedy ujrzałam jego. Otoczony przez fanki, pełen gracji i powagi. Jego loki opadały kaskadą na jego czoło powodując tym samym westchnięcia kilku pobliskich dziewczyn. Rozpięta kurtka mówiła coś w rodzaju;
"Wolno mi robic wszystko" . Ja jedynie prychnełam.
-Ten tu po co? - spytałam wskazując na chłopaka
-Jest wujkiem Lux. Obiecał, że się nią zajmie kiedy będziemy miały czas dla siebie. - wytłumaczyła się
   Prychnełam. Moim zdaniem nie potrzebnie zabierała to dziecko. Przecież mogła je zostawic w towarzystwie Harrego w domu. A ten musiał się wepchnąc. Oczywiście nic nie mam do Lux. Przecież to małe, niewinne stworzenie. W większości moje "ale" kłaniało się do Stylsa. Po co nam gwiazda? Przecież dobrze wiem, że jeżeli on pojawi się w moim towarzystwie zaczną się spekulacje na temat związku którego podobno razem tworzymy od castingu. Jeszcze inne źródła podają, że jesteśmy ze sobą od dawna, przyjście na casting miało tylko potwierdzic to całe rzekome zamieszanie. A moja wygrana była łapówką. Nie no, poważnie. Boki zrywac.
  Cały mój zły humor mogłam wytłumaczyc tym, że się poprostu nie wyspałam, a chodzenie do północy po Londynie nie należy do moich ulubionych zajęc. 
   Na samym początku Lou zaproponowała byśmy przeszli się po sklepach i przejżeli ubrania. Kobieta powiedziała mi, że już wie jaki styl by mi pasował. Nie chciała powiedziec jaki, dlatego chodziłam jeszcze bardziej naburmuszona. W jednym sklepie spędziłyśmy czterdzieści minut, a tylko przeszukiwaliśmy wieszaki. Lou jeszcze chodzila po sklepach a ja zmęczona opadłam na jedną z ławek na której siedział z Harry i bawił się z Lux. Szczerze, jest słodka. Aż za słodka. 
-Uważaj bo zaraz zaczną nam robic zdjęcia i będziemy musieli udawac związek. - zaśmiał się
  Zgromiłam chłopaka morderczym spojrzeniem, na co ten wybuchł śmiechem przestraszając tym samym dziewczynkę. Lux uderzyła piąstką w twarz Harrego przez co wybuchłam tym razem ja śmiechem. Chłopak spojrzał na mnie. Posadził córkę Lou w wózyku a sam zaczął mnie dźgac bo brzuchu. Zaczełam się śmiac z bólu oraz złości. To wcale nie było miłe!
-Ej, przestań! - wydukałam
  Chłopak posłusznie przestał ale uśmiech nie przestawał schodzic mu z twarzy. Jęknęłam nieznacznie kiedy Lou pomachała w moją stronę bym podeszła do niej. Pewnie znalazła coś co powinniśmy kupic. 

  Po trzech godzinach chodzenia po sklepach opadłam na łóżko. Wszystkie torby leżały porozrzucane po pokoju przez co lokowaty nie miał gdzie usiąśc. Postanowił, że i tak za dwie godziny musimy pojawic się w studiu, a i tak nie ma co do roboty to wepchnął mi się do domu. Na całe szczęście mojej babci ani dziadka nie było w domu. Gdyby byli.. o mój Boże. Wole nie wiedziec. 
   Machnełam na chłopaka ręką, a ten zaśmiał się podchodząc do mojego regału. Zaczął przeglądac różnorakie rzeczy które na nim się znajdowały. Prychnełam zabierając z torby nowe czarne spodnie w czerwoną kratkę i białą bluzkę z czarnym krzyżem. 
-Pozwolisz, że pójdę pod prysznic. - mruknełam, na co chłopak poruszał zabawnie brwiami, rzuciłam w niego poduszką i po chwili zniknełam za drzwiami prowadzącymi do mojej łazienki
   Po dwudziestu minutach siedzenia pod natryskiem ubrałam na siebie swoje ubrania, spryskałam perfumami, włożyłam do oczu soczewki, nieco podkreśliłam oczy i wyszłam. Harry siedział przed laptopem i przeglądał twittera. Uśmiechnełam się sama do siebie. Chłopak naprawdę wydawał się miły, a ja praktycznie na każdym kroku go wyśmiewałam. Postanowiłam to naprawic przy najbliższej okazji. Godzina na laptopie wskazywała dopiero czternasta dwadzieścia. Pozostała nam jeszcze godzina czasu. Może to właśnie teraz powinnam wykorzystac ten czas na poprawienie relacji? 
-Masz ochotę na wypad na lody? - spytałam na co chłopak podskoczył na krześle przewracając przy tym szklankę która na całe szczęście była pusta.
  Zdenerwowana zagryzłam dolną wargę. Chłopak podniósł szklankę i spojrzał na mnie. Jego zielone oczy świdrowały w moje głowie przez ułamek sekundy. Na momencik nasze spojrzenia się spotkały. Harry posłał mi uśmiech. 
-Z chęcią. - odparł
    Uśmiechnełam się blado do chłopaka ubierając skórzanną kurtkę, na stopy nałożyłam szare, odważne kozaczki i wyszłam w towarzystwie Harrego Stylsa na lody. Jakoś nie szczególnie teraz obchodziło mnie zdanie innych. Jeżeli mnie widzą w towarzystwie sławnego muzyka, niech widzą. Niech spekulują! Dzisiaj mam wszystko gdzieś. 
   Na całe szczęście śnieg przestał sypac, a drogi zostały odśnieżone. Zaproponowałam chłopakowi kawiarnię w której naprawdę serwują przepyszne lody. Zawsze do niej wybierałam się z Cassie po szkole. Właśnie! Dzisiaj jest czwartek. Test na który uczyłam się dwa tygodnie. Przesiedziałam w bibliotece cały wolny czas i zakuwałam na niego, a teraz wszystko poszło na marnę. Eh. 
-Hej, co jest? - spytał obejmując mnie ramieniem, o dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało
-Nic. - posłałam sztuczny uśmiech chłopakowi, jak widac odpuścił
   Po niespełna dziesieciu minutach dotarliśmy do kawiarni. Całą drogę przeszliśmy śmiejąc się pod nosem, żartowaliśmy nawet z fanów One Direction którzy śledzili nas na każdym kroku. Wyglądało to zabawnie, zwłaszcza, że jedna z fanek wyskoczyła z kosza. 
   Zajeliśmy miejsce na samym końcu kawiarni. Ludzie którzy w niej się znajdowali pożerali Harrego wzrokiem przez co ten stawał się nieśmiały oraz zakłopotany. Wyglądał wprost uroczo! Nie wiedział czy ma się uśmiechnąc, czy zachowac kamienną twarz. Zakpiłam sobię z niego pod nosem. Chłopak podniósł kartę menu i się nią zakrył. Widac było tylko jego loki. Chwyciłam telefon i skorzystałam z okazji i zrobiłam mu zdjęcie. Od razu wrzuciłam je na twittera oznaczając Harrego. Ten gdy tylko usłyszał dzwonek przychodzącej wiadomości, wyjął telefon. Zgromił mnie morderczym spojrzeniem a ja tylko wzruszyłam ramionami podchodząc do lady i zamawiając to co zawsze; dwa desery z bitą śmietaną i owocami oraz dwie kawy. Kelnerka uśmiechneła się do mnie promiennie i poprosiła o autograf. Mnie. Rozumiecie? MNIE. MÓJ AUTOGRAF. Ja nawet gwiazdą nie jestem! Oczywiście niepewnie podpisałam jej kartkę. Przez chwilę zastanawiałam się czy podpisac się imieniem i nazwiskiem, czy tylko imieniem albo nazwiskiem. Po dłuższym namyśleniu się stwierdziłam, że może nazwisko i imię zważywszy, że ktoś ze znajomych może nie uwierzyc tej miłej osóbce. 
   Telefon w prawej kieszeni spodni zawibrował. Jęknęłam. Postawiłam na ladzie pieniądze które należały się kelnerce. Zgromiłam Stylsa złym spojrzeniem bo dobrze wiedziałam, że tym razem to on zrobił mi zdjeciem. Znam go zaledwie tydzień i wiem co nieco o tej piątce. Usiadłam na przeciwko chłopaka. Posłałam mu jeszcze niepewne spojrzenie po czym spojrzałam na twittera. Super. Aż dwa oznaczenia. Kliknełam na pierwsze. Harry zrobił mi zdjęcie kiedy zamawiam desery z dopiskiem "Czy ona chce mnie otruc?". 
-Bardzo śmieszne. - mruknełam w jego stronę uśmiechając się pod nosem
   Potem był post Harrego; "Natalie rozdaje swój pierwszy autograf". Klikneła tego tweeta i dałam do ulubionych. Oh, Styles, doigrałeś się. Właśnie rozpocząłeś trzecią wojnę światową. Wystukałam w ekran telefonu krótki post "Nie pierwszy, Styles". Zakpiłam pod nosem. 
Po trzydziestu minutach siedzenia w kawiarni i pisania tweetów, Harry oznajmił, że powinniśmy wracac, jeśli chcemy zdążyc na czas i pojawic się w studiu.



***
Pragnę was zaprosic na moje drugie opowiadanie o Larrym ; KLIK

4 komentarze:

  1. Omg jakie boskie :D Słodcy są ;) Hahaha :D Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Soł słit :D Nie no, zajebisty blog :) Daj następny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekać następnego! <3
    Zapraszam do mnie http://try-enjoy-your-life-every-day.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń